Miesięcznik "BIZNES meble.pl" maj 2018

ZDZISŁAW SOBIERAJSKI Przedsiębiorca z wieloletnim stażem. Pracuje z projektantami i przemysłem, tworząc zespoły wdrożeniowe. felieton X Sobierajski o designie D o worka z napisem „Polski Design” wrzuciliśmy dzisiaj wszystkie kreatyw- ne aktywności. Że dizajn jest częścią składową rozwoju produktu przemysło- wego, z której nie powinno się rezygno- wać, każdy właściciel firmy wie. Niestety, wiele produkowanych w Polsce produk- tów łączy dzisiaj wspólny mianownik. Wyglądają na dużo tańsze niż są warte. W procesach rozwoju produktów widać mentalne bariery stojące na drodze do zatrudniania profesjonalistów. Stosu- nek korzyści do kosztów zatrudnienia designera jest w wielu przypadkach źle prognozowany. W małych i średnich firmach ocena ryzyk gospodarczych jest bardzo istotną podstawą podejmowa- nych decyzji. Zwłaszcza małe firmy nie mają budżetów na „drugie podejście”, dlatego długo się zastanawiają czy szu- kać kompetentnego designera, czy le- piej opracować nowe projekty własnym sumptem. Niestety, wiele polskich uczelni utwierdza absolwentów w naiwnej wierze, że będą kreatorami lepszej rzeczywistości, a potem okazuje się, że gospodarcze realia nawet ich nie zauważą. Absolwenci często zaczynają karierę jako wyrobnicy u tych co się wcześniej zagnieździli na rynku. Wielu z nich widząc, że nie mają szans na ryku komercyjnym, zakładają własne marki producenckie. W moim przekona- niu jest to efekt „akademickiego gadania”, którego przez cały tok studiów słuchają. Będziesz zmieniał świat na lepszy, bę- dziesz miał wpływ na ich zachowanie i będziesz kształtować przyzwyczajenia ludzi itd. Wielokrotnie miałem wrażenie, że niektórzy wykładowcy designu swoją wiedzę w tym zakresie czerpią z podręcz- ników w rodzaju: „Nauczanie designu w weekend – praca zbiorowa, wydanie szóste, poprawione”. Studenci i absol- wenci, w zderzeniu z wymogami rynku i oczekiwaniami przedsiębiorców często sobie nie radzą. Na polskim rynku meblarskim funk- cjonuje ok. 23 tys. firm, ale tylko niewiele ponad 300 z nich, osiąga obroty powy- żej 10 milionów złotych. Poniżej tego poziomu obrotów jest bardzo trudno wygospodarować budżet na znalezienie profesjonalistów od kreowania wizerun- ku marki i produktów. Przy stosunkowo niskiej marży na produkcji mebli, mamy w Polsce mikroskopijny rynek firm zdol- nych samodzielnie finansować profesjo- nalny design. Te 300 firm, które mogą finansować „design”, nie dało nam świa- dectwa jakościowej zmiany gospodarczej rzeczywistości dla pozostałych 23 tysięcy przedsiębiorców. Designerzy w Polsce nie dorobili się jeszcze renomy i autorytetu. Designem dzisiaj jest nazywane wszystko, jednak ogromna podaż potrzeb projektantów od wielu lat zderza się z bra- kiemmasowego popytu na ich kompeten- cje. W polskiej rzeczywistości dizajnerzy rozmawiają z dizajnerami, publicyści z publicystami, a naukowcy z naukow- cami. Producenci, bojąc się konkurencji i przecieków informacji, w ogóle ze sobą Zachowanie„kompatybilności wstecznej” jest często głównymwyznacznikiem projektowanej zmiany i jakości designu aktualnie produkowanych w Polsce produktów. Celemwielu polskich firm nigdy nie było„wymyślać i kreować”. Ich celem zawsze było tanio„wyprodukować”. nie współpracują. W pragmatycznej pra- cy projektowej oszczędzamy dużo czasu i pieniędzy poprzez integrację designu z procesem rozwoju produktu. Niestety, nasze uczelnie od lat uczą przyszłych pro- jektantów niezwykle kosztotwórczej me- tody autorskiej pracy sekwencyjnej. Ab- solwenci nie mają doświadczenia w pracy „równoległej” prowadzonej w wydajnym zespole wdrożeniowym. Z mojej perspektywy, najpierw py- tam inwestora czy nowy design jest mu naprawdę potrzebny. Potem definiujemy co go najbardziej boli i jakie mamy moż- liwości. Na koniec wspólnie planujemy proces projektowo-wdrożeniowy, który nie stworzy kolejnych problemów i bez- sensownych wydatków. Polski inwestor chce najpierw zobaczyć praktyczną stronę oferowanego mu wzornictwa przemysło- wego. Nie można mu „wciskać designer- skiego kitu”. Nie trzeba mu tłumaczyć co musi lub powinien zrobić. Lepiej zapre- zentować możliwości, dołączyć plan na- kładów finansowych i dać swobodę decy- zji wyboru. Taka metoda, w mojej opinii, działa lepiej niż szkolenia, konferencje i sympozja o dizajnie. Nowoczesny dizajn, ergonomia i kla- rowna oprawa graficzna, jest najtańszym sposobem poprawy konkurencyjności firmy. Każdego producenta na to stać. By to zrobić w małej firmie, nie potrzeba kosztownych badań i analiz. W praktyce sprawdza się tylko rzetelny design pre- cyzyjnie skrojony na miarę możliwości finansowych i potrzeb wizerunkowych inwestora. Przesada oferowana przez designerów w tym zakresie, zawsze gwarantuje póź- niejszą klęskę projektu. Ilość awantur na styku inwestor-designer, które wyniknęły z chęci „przedizajnowania” produktu na koszt inwestora, jest proporcjonalna do licznych wypowiedzi sfrustrowanych de- signerów o jakoby nierzetelnych przedsię- biorcach, którzy nie zapłacili za ich pracę. Inwestor nie jest z gumy. Nie warto go na- ciągać. Nie każdy design wart jest zapłaty. d INWESTORZY NIE Sk ZbGUMY 6 BIZNES meble.pl [ maj 2018

RkJQdWJsaXNoZXIy ODEyNDg=