Background Image
Table of Contents Table of Contents
Previous Page  8 / 140 Next Page
Basic version Information
Show Menu
Previous Page 8 / 140 Next Page
Page Background

8

BIZNES meble.pl

[

paědziernik 2011

felieton

X

Sadowski o gospodarce

Fot. Tomasz Markowski

N

ieprawdziwy

jest

upows z e chn i any

pogląd o nie wiado-

mo jakich kosztach

funkcjonowania fir-

my za granicą, z któ-

rym rozprawił się, mówiąc, że

niektórzy

odradzali, argumentując, że wyjście za

granicę to na początku duże koszty i ryzy-

ko niepowodzenia. Ale w praktyce okazy-

wało się, że to nie problem w porównaniu

z represyjnym system podatkowym w Pol-

sce i złym prawem

.

Nikt nie może być pewny swojej sytu-

acji w Polsce, jeżeli chodzi o podatki, ani

zwykły obywatel, ani tym bardziej przed-

siębiorca. Stan niepewności i permanent-

nej walki, nie tylko o swoją rację, ale też

o rację bytu, sprawia, że przedsiębiorcy,

tak jak do niedawna szukający pracy, wy-

bierają emigrację.

Nie jest to sprawa niższych podat-

ków, ale przede wszystkim tego, czego

przedsiębiorca podejmujący cały czas

ryzyko nie ma we własnej ojczyźnie,

czyli zwykłego świętego spokoju. Brak

dodatkowego stresu i niepewności, jak

zachowa się urzędnik w takim czy in-

nych organie rządu albo samorządu, jest

już wartością, za którą można nawet do-

datkowo zapłacić tak jak za to, żeby być

zdrowym. Mimo że organizuje się plebi-

scyty na najlepiej funkcjonujący urząd,

to administracja nie została po „obale-

niu” systemu zmieniona na świadczącą

usługi na rzecz obywateli. Nadal w III

RP, jak w PRL, obywatel jest ciągle tym

samym petentem, a nie klientem, tak

jak w sektorze prywatnym. Nie ma żad-

nej przeszkody ani powodu, dla którego

administracja nie mogłaby obsługiwać

nas tak, jak w sporej już części firm pry-

watnych, które zabiegają o nasze pienią-

dze. Administracja, jak by nie było, też

utrzymywana jest z naszych, a nie tzw.

budżetowych, pieniędzy, które pochodzą

przecież z zapłaconych przez nas podat-

ków. Nic dziwnego zatem, że irytacja,

złość i dojmujące poczucie bez powodu

marnowanego czasu sprawiają, że nasza

obecność w urzędzie przypomina los

bohatera powieści „Proces” Franza Kafki

– Józefa K. Dlatego też tak często funk-

cjonowanie urzędów w III RP porównu-

je się ze światem „Procesu”, stwierdzając,

że sytuacja jest jak z Kafki albo Mrożka,

czyli jawnie absurdalna.

Mimo już ćwierćwiecza od zmiany

systemu, nie ma poważnej propozycji

politycznej, a tym bardziej projektów

zmiany funkcjonowania administracji

publicznej, czyli rzekomo naszej.

Cyfryzację administracji trzeba uznać

za tzw. nakładkę na system, nie sensow-

ny plan zmieniający jej funkcjonowanie

na rzecz obywateli. Przenoszenie w skali

jeden do jednego mitręgi biurokratycznej

do Internetu, a przy okazji dokładanie no-

wych wymogów i formularzy, bo o wiele

łatwiej jest to dziś zrobić w dobie po-

wszechnej komputeryzacji, nie jest zmia-

ną jakościową. Zamiast tej koniecznej

zmiany potrzebnej do dobrego zarządza-

nia instytucjami publicznymi, które mają

służyć, a nie ciemiężyć obywateli, nowe/

odrodzone partie proponują nam aż gło-

sowanie w wyborach przez Internet. Jeżeli

nowoczesna Polska sprowadza się do do-

łożenia Internetu do tego, co źle funkcjo-

nuje, to, jak pokazuje sprawa z liczeniem

głosów, można było liczyć ręcznie, byle

sprawnie.

Miarą wymierzonej w obywateli no-

woczesności i cyfryzacji było masowe

ustawianie fotoradarów, a dziś wyznacze-

nie policji przez ministra infrastruktury

– jak w centralnie planowanej gospodarce

socjalistycznej – z góry określonej licz-

by mandatów dla kierowców i pieszych.

W dokumencie rządu państwa, jak by

nie było ciągle demokratycznego, napi-

sano, że policja ma: „ujawnić” więcej niż

420 tys. wykroczeń popełnionych przez

pieszych, „ujawnić” więcej niż 38 tys.

wykroczeń popełnionych przez kierują-

cych wobec pieszych, „ujawnić” więcej

niż 1,7 mln wykroczeń kierujących nie-

przestrzegających przepisów dotyczących

prędkości. Nie ma większego znaczenia,

że po publicznym wyjawieniu tych in-

formacji, niepozostawiających złudzeń

co do służebnego charakteru rządzących

oraz podległej im administracji, oficjalnie

„odstąpiono” od realizacji, bo w ramach

obowiązującego systemu obywatel jest

z definicji nie tylko podejrzanym, ale też

przestępcą, którego póki co jeszcze nie

przyłapano.

W peerelowskim kryminale – nota

bene powstałym z inspiracji organów ści-

gania – główny bohater rzuca przekornie

na komisariacie milicji pytanie „prze-

praszam, czy tu biją?”. Dziś po wejściu

do urzędu niestety ciągle równie dobrze

można spytać, „przepraszam, czy tu prze-

śladują?”.

d

ANDRZEJ SADOWSKI

Andrzej Sadowski jest prezydentem Centrum

im. Adama Smitha oraz prezydentem rady URBI

– Unii Rynku Budowlano-Inwestycyjnego.

Andrzej Przybyło, prezes firmy AB zajmującej

się dystrybucją sprzętu komputerowego,

RTV/AGD, zabawek i czego dusza zapragnie

z krainy 70 tysięcy produktów, którymi jego

firma handluje, przyznał, że„w praktyce dużo

łatwiej robić biznes w dowolnym kraju

niż w Polsce”.

PRZEPRASZAM, CZY TU

PRZE¥LADUJk?

Emigracjazaświętymspokojem, czyli

czerw c-lipiec 2015