ZDZISŁAW SOBIERAJSKI
Przedsiębiorca z wieloletnim stażem.
Pracuje z projektantami i przemysłem, tworząc
zespoły wdrożeniowe.
felieton
X
Sobierajski o designie
S
łuchałem jak dizaj-
nerzy – akademicy
rozmawiali z dizajne-
rami – celebrytami,
o tym jak się w Polsce
robi design dla firm.
Była miła atmosfera i dużo kreatywnych,
szukających jakiejkolwiek pracy ludzi
wokół. Co roku na rynek wypuszczamy
kilka setek, (może nawet ponad tysiąc)
magistrów wzornictwa, popularnie na-
zywanych dizajnerami, plastykami, ar-
tystami. W sześciu Akademiach i ponad
dwudziestu szkołach wyższych, kształ-
cimy ich na tak zwanych „kierunkach
zamawianych”. Ponieważ chcą gdzieś
zaistnieć, to sezon na debaty i „festiwale
dizajnu” będzie trwał.
Poznań, Gdynia, Warszawa, Łódź,
mają ugruntowaną tradycję promowania
polskiego designu. Z obowiązków zawo-
dowych, analizuję programy i przekaz
medialny tych festiwali. Szukam ofert
kierowanych do przedsiębiorców. Komu-
nikatów, które sprawią, że zapracowany
inwestor zechce odwiedzić taką imprezę,
by poszukać kreatywnych ludzi do współ-
pracy. Jak dotąd, takich komunikatów nie
odkryłem. Uważam, że nawet najlepszy
design nie zbawi naszego świata. Świat
poprawiają wyłącznie inwestorzy finansu-
jąc pozytywne zmiany.
Elementarnym składnikiem takich
procesów jest ekonomia produkcji, bilans
energetyczny i ekologiczny wytwarzania,
poprawa warunków pracy i jakości życia
użytkowników wytwarzanych produktów
i usług. Takie procesy dzieją się codzien-
nie w tysiącach polskich firm. Dlatego
nie powinniśmy się łudzić, że zrobią je
magistrowie wzornictwa, czy nawet mod-
ni ostatnio „design managerzy”. Na ta-
kim poziomie projektowania potrzebne
jest doświadczenie zawodowe, przeżyte
porażki, wiedza o technologiach i mate-
riałach, o rynku i zachowaniu klientów.
Rolą inwestora zawsze jest optymaliza-
cja procesu projektowo-wdrożeniowego,
skutkująca efektem sprzedażowym. Tylko
księgowa obiektywnie oceni sens naszego
„inwestowania w design”. Jednak warto
pamiętać, że design pochłania czasem
pięć, a czasem siedem procent kosztów
wprowadzenia produktu na rynek. Resz-
ta, to są ponoszone przez inwestora kosz-
ty wdrożenia, materiałów reklamowych
i marketingowych, opakowań, organizacji
procesu dystrybucji, obsługi reklamacji
etc., etc. Wynagrodzenie projektanta ni-
gdy nie było dominującą kwotą, więc nie
powinniśmy na tę pracę skąpić pieniędzy.
Nie zatrudniajmy artystów i stylistów, ale
projektantom zawsze godziwie płaćmy za
rzetelnie wykonane usługi oparte o eko-
nomiczne i biznesowe kryteria. Artysta
– stylista zaprojektuje nam tylko proble-
my, ale projektant zaprojektuje dochody.
Mam wrażenie, że odpowiedzialni za
edukację designerów nigdy nie zbadali
potrzeb polskich przedsiębiorców. Od lat
realizują nierynkową usługę edukacyjną,
na efekty której popyt jest znikomy. Ma-
sowo produkowani przez polski system
edukacji magistrowie wzornictwa, nie po-
trafią sprostać oczekiwaniom gospodarki.
Jeśli popatrzymy na projekty dyplomowe,
znajdziemy tam wiele produktów, które
są wydumanym rozwiązaniem nieistnie-
jących problemów. Nierzadko, sygnowa-
ny autorytetem profesora – promotora,
tytuł magistra wzornictwa, przyznany
jest za „lampę z patyków”, lub „ekologicz-
ny taboret z mchu i szyszek”. W licznych
katedrach wzornictwa, tylko nieliczni
wykładowcy dbają o jakość wykształce-
nia swoich studentów. Jednocześnie ci
wykładowcy mają problem z pozyska-
niem uczniów na poziomie. W tych ka-
tedrach trzeba ciężko pracować, więc nie
są popularne. Ślizganie się po „łatwiźnie”,
jest zjawiskiem powszechnym wśród stu-
denckiej braci. Ale przedsiębiorca – inwe-
stor, ma wiele sposobów weryfikacji kom-
petencji zabiegającego o pracę magistra
wzornictwa. Jednym z nich jest analiza
oferty pretendenta połączona z analizą
dorobku jego promotora.
By zasięgnąć rzetelnej opinii warto
zadzwonić do firm, dla których promotor
pracował. Złośliwi inwestorzy, mogą też
poprosić pretendenta, by omówił walory
ekonomiczne i rynkowe swoich projek-
tów. Zderzenie z realiami jest „wodą na
młyn” przemysłowych projektantów, ale
ogromnym problemem dla kreatorów,
wizjonerów, stylistów i artystów. Tylko od
inwestora zależy czy zatrudni stylistów,
czy kompetentnych projektantów pro-
duktów.
Inwestorzy codziennie decydują o po-
ziomie wzornictwa polskich produktów.
Dlatego stylistom płacą jak za stylizacje,
a projektantom jak za projektowanie.
Umiejętność projektowania cech emo-
cjonalnych, ergonomii, niskich kosztów
produkcji i dystrybucji oraz korzystnych
aspektów, które świadomy projektant
– profesjonalista wniesie do naszej firmy,
jest wielką rzadkością na polskim rynku.
Zawsze należy to doceniać. Warto takich
projektantów szukać, ale w uczelniach
i na festiwalach polskiego dizajnu, raczej
ich nie znajdziemy. Sorry. Ale od lat taki
mamy „dizajn”.
d
Kilkanaście lat temu środowisko
akademickie postawiło tezę, że inwestowanie
w design spowoduje rozwój firm. Z taką
narracją często spotykałem się na
sympozjach, debatach i konferencjach
organizowanych przez promotorów dizajnu.
ZATRUDNI} OD ZARAZ
StylistÚ
6
BIZNES meble.pl
[
sierpieñ 2017