Miesięcznik "BIZNES meble.pl" wrzesień 2017

ZDZISŁAW SOBIERAJSKI Przedsiębiorca z wieloletnim stażem. Pracuje z projektantami i przemysłem, tworząc zespoły wdrożeniowe. felieton X Sobierajski o designie W relacjach z de- s i g n e r a m i , wielu polskich przedsiębior- ców staje przed d y l ema t em . Zaufać, czy nie zaufać? Hmm? Jeśli już zaufam, to jakie dostanę w zamian korzy- ści? Jak designer zrobi kiepski projekt, to księgowa nie zostawi na mnie suchej nit- ki. A jeśli mu nie zaufam, to projekt będę musiał zrobić sam. Ale ja nie mam czasu, wiec chyba jednak muszę zaufać. I wtedy przychodzi olśnienie! – Dobrze. Zatrud- nię skubańca, ale będę mu „patrzył na ręce”. Znacie to uczucie? Wiele razy zastanawiałem się w jaki sposób środowisko kreatywne komuni- kuje ekonomiczne korzyści wynikające z kompetentnego projektowania produk- tów? Obserwując próżny trud promoto- rów designu, z biegiem czasu byłem coraz bardziej sceptyczny co do skuteczności stosowanych metod. Gdy sięgam pamię- cią wstecz, przypominam sobie debaty o zbawiennej roli designu dla rozwoju gospodarki w których uczestniczyli aka- demicy, promotorzy designu, designerzy bez dorobku i bardzo nieliczni przed- siębiorcy. Z braku polskich przykładów, często opowiadano jak Anglicy wyciągali 40 funtów zysku z jednego funta zainwe- stowanego w design. Po kilku latach, takie debaty przestały na mnie robić wrażenie. Stały się zwyczajnym konferencyjnym ględzeniem. Opowiadać o zbawiennej roli desi- gnu, czy design thinkingu dla rozwoju gospodarki może kto chce. Ale przed- siębiorca, dla własnego bezpieczeństwa, powinien rozumieć, dlaczego ktoś mu takie treści wciska. Ślepo podążający za narracją „konferencyjnych promoto- rów designu” przedsiębiorca, ryzykuje stabilność firmy i miejsca pracy ludzi. W przypadku projektowania graficzne- go, ryzyko jest mniejsze. Zakup kiepskiej oprawy graficznej skutkuje chwilowym spadkiem obrotów spowodowanym zmniejszeniem popytu. Inaczej jest przy wdrażaniu produktu. Tu, nakłady inwe- stycyjne na wdrożenie są tak duże, że nietrafione projekty mogą zachwiać eko- nomią całej firmy. Uważam, że kompetentny designer potrafi gwarantować inwestorowi wzrost dochodów z zaprojektowanych przez sie- bie produktów. To się czasem dzieje. Wie o tym jedna fabryka grzejników z Po- morza. Od wielu lat regularnie wypłaca swojemu holenderskiemu projektantowi wysokie tantiemy, bo dzięki wdrożeniu jego projektu, zyskała duży kanał dystry- bucyjny do Włoch i Europy. Tyle, że to jest typowy przykład, nie potwierdzający polskiej reguły. Gwarancja skuteczności nie występu- je w ofertach polskich designerów. Mło- dzież opuszczająca uczelnie z tytułem „magistra wzornictwa” musi wiele lat ter- minować, zanim cokolwiek będzie mogła zagwarantować. Praktykujący dizajnerzy stronią od konkretnych zobowiązań. De- signerzy akademiccy też nie praktykują takich obietnic. Można odnieść wrażenie, że im wyższy stopień naukowy designera, tym gwarancji na powodzenie inwestycji w jego design jest jakby mniej. Od wielu lat komunikaty medialne o sukcesach designerów są co najmniej dziwne. W czasach, w których nasza lo- dówka dogaduje się z siecią handlową w sprawie uzupełniania swojej zawar- tości, słuchanie medialnego ględzenia o designie objawiającym się w uślicz- nieniu wyglądu produktu, bez oglądania się na biznesowy model jego produkcji, nie jest dla inwestorów pociągające. Jednak z drugiej strony, liczne kon- ferencje, centra designu i festiwale, są bardzo potrzebne. Studenci pokażą tam swój naukowy dorobek projektowy zre- alizowany pod okiem promotorów. Bez- robotni magistrowie wzornictwa przyjdą poszukać inspiracji i wysłuchać debat o zbawiennej roli designu dla rozwoju gospodarki. Designerzy pracujący jako asystenci na uczelniach, zrobią swoje au- torskie wystawy, konieczne do uzyskania doktoratów. Profesorowie zasiądą w gro- nie jurorów oceniających prace swoich studentów w konkursach na „najlepszy polski design”. Przy okazji występów w debatach, akademicy zdobędą też kilka „punktów edukacyjnych” koniecznych do utrzymania etatu na uczelni. By zyskać kolejne punkty edukacyjne, napiszą „ana- lizy” rynku designu w Polsce i inne prace „naukowe”. W kuluarach podsłuchamy roz- mowy dizajnerów: – Co tam u ciebie? Robotę masz? – No mam, wiesz, robię teraz świetny projekt. Ale lojalkę mu- siałem podpisać, to nie mogę nic powie- dzieć… A u ciebie? – No wiesz coś tam się szykuje na horyzoncie. Od wielu lat słyszę, że design w Pol- sce ma się świetnie, ale nie rozumiem dlaczego przedsiębiorca nadal musi pa- trzeć designerowi na ręce? Teoretycznie można przyjąć założe- nie że designer, powinien być zawodem zaufania społecznego. A czy tak jest? Może wreszcie zapytajmy o to przedsię- biorców. Promotorzy designu wszystko co wiedzieli, to już chyba powiedzieli. Osobiście od dawna wyczekuję tego dnia, gdy przestaną ględzić o sobie, a wreszcie zaczną słuchać przedsiębior- ców. W końcu, skuteczni designerzy są polskim inwestorom naprawdę bardzo, bardzo potrzebni. Ale gdzie inwestor ma ich szukać? d Designer, strażak, lekarz to zawody zaufania społecznego. Ale czy wszystkie? ZAUFAm CZY NIE ZAUFAm? 10 BIZNES meble.pl [ wrzesieñ 2017

RkJQdWJsaXNoZXIy ODEyNDg=