Miesięcznik "BIZNES meble.pl" styczeń 2021

32 branża • opinie biznes.meble.pl | styczeń 2021 mi regulacjami zmieniającymi całkowicie dotychczasowy tryb naszego funkcjono- wania. Tak samo jak sztucznie doprowa- dzano (od czasu do czasu) do spadku za- kupów przez odgórne restrykcje związane z ogłoszoną pandemią. Aby odpowiedzieć sobie na pytanie: kiedy skończy się tak wysoki popyt na meble, należałoby wcze- śniej zapytać: a jak długo trwać będzie podtrzymywanie owego sztucznego od- działywania na gospodarkę? Proste przewidywanie, wzorowane na minionych latach jest już na starcie chy- bione. Wypadałoby raczej przyjąć, że oto wchodzi w życie nowy, nieregularny cykl zakupowy dla meblarstwa, w którym dołki i górki wyznaczać będą kolejne zaostrze- nia i luzowania obostrzeń. Dodatkowym czynnikiem stymulującym będą z pewno- ścią materiały medialne na temat bieżącej sytuacji pandemicznej, o różnym zabar- wieniu emocjonalnym (uspokajającym lub niepokojącym), które raz będą budziły na- dzieję, a innym razem grozę u konsumen- tów. A to będzie się wszystko przekładało na decyzje… albo w ogóle na możliwości dokonania zakupu. Aktualnie podzieliłbym konsumentów na tych, którzy wierzą jeszcze w zakończe- nie stanu pandemii i powrót do normalno- ści oraz tych, którzy z tym nowym, narzu- conym stanem rzeczy już się pogodzili. Ci pierwsi chcą jeszcze przeczekać – drudzy już się dostosowują. To właśnie ta dru- ga grupa spowodowała boom na meble w ostatnich miesiącach. Z kolei pierwsza – do tej pory oszczędzająca – to rezerwu- ar przyszłych zamówień, które stopniowo będą napływać do naszej branży w miarę godzenia się tych „wyczekujących” z rze- czywistością i de facto ich przechodzenia na stronę tych już „pogodzonych”. Wobec tego można sobie wyobrazić dwa scenariusze dla branży meblarskiej w najbliższym, choć trudnym do sprecy- zowania okresie czasu. Pierwszy z nich za- kłada, że stan pandemii zniesiony będzie dość prędko, wraz ze wszelkimi obostrze- niami – czyli zgodnie z optymistycznymi wyobrażeniami konsumentów „wyczeku- jących”. W takim przypadku prawdopo- dobnie mielibyśmy do czynienia z gwał- townym załamaniem popytu na meble. Wynika to z faktu, że konsumenci „pogo- dzeni” byliby już wystarczająco wyposa- żeni w meble i teraz chcieliby odreagować swoje długotrwały pobyt w domu. Z kolei konsumenci „wyczekujący” nie mieliby już powodu przechodzić na stronę „pogo- dzonych” i weszliby w normalny tryb za- spokajania swoich zapotrzebowań, gdzie wśród których meble raczej będą musia- ły ustąpić miejsca wyjazdom, kinom i re- stauracjom… wszystkiemu, co nie wiąże się z domem. A przynajmniej w pierw- szym okresie. Meblarze zyskaliby na pew- no na branży hotelarskiej i deweloper- skiej, więc pomimo dużego dołka da się to przeżyć. Powiedzmy, że czekałby nas je- den dużo słabszy rok. Dla odmiany drugi z przytoczonych scenariuszy przewiduje permanentny stan pandemii i przez to daleko idące prze- modelowanie organizacji naszych spo- łeczeństw (w liczbie mnogiej, bo nie tyl- ko o Polskę chodzi) i to prawdopodobnie przez kilka następnych lat. Przy czym ten stan charakteryzowałby się dużymi fluktu- acjami w zależności od wspomnianego za- ostrzenia i luzowania obostrzeń oraz z me- dialnym dawkowaniem grozy i nadziei. To oczywiście może powodować duże i niere- gularne wahania w popycie na meble. Ten wariant wydaje się być korzyst- niejszy dla branży meblarskiej, ale tylko z początku, bo ostatecznie również kończy się załamaniem popytu i to bardziej dłu- gotrwałym. Korzyść polega tu na tym, że utrzymywanie stanu pandemii w dalszym ciągu skłaniać będzie klientów do aloka- cji środków finansowych z innych dzie- dzin życia i przeznaczania ich na własny dom – w tym również meble. To wszyst- ko jednak do czasu, aż negatywne czynni- ki nie nadwyrężą możliwości zakupowych „wyczekujących” konsumentów wg wyżej zaproponowanej typologii. Pamiętajmy bowiem, że zwiększony popyt wywołuje wzrost cen, a utrzymywanie stanu pande- mii prowadzić będzie zapewne do zwięk- szenia bezrobocia, dalszego zmniejszenia wydajności pracy, wyhamowania inwesty- cji oraz podniesienia podatków. No i też sama grupa „wyczekujących” będzie się wyczerpywała na rzecz „pogodzonych”. Wmoim odczuciu pierwszy scenariusz, zakładający szybkie i całkowite zakończe- nie stanu pandemii jest raczej mało real- ny, wobec czego zapewne przyjdzie nam zmierzyć się z drugim wariantem. Skąd takie przypuszczenie? Może stąd, że już teraz jesteśmy do tego mentalnie przygotowywani poprzez medialny przekaz? Dlatego, że dość czę- sto padają zapewnienia, że rzeczywistość taka, jaką wszyscy pamiętamy już nie wróci? Że trzeba nauczyć się funkcjono- wać w zupełnie inny sposób? Że nawet, jak się wszyscy zaszczepimy, to i tak nie możemy odpuszczać zasad takich jak dy- stans czy praca zdalna? Że w kolejce cze- kają już kolejne straszne choroby, które na pewno się rozprzestrzenią… i w ogóle XXI wiek będzie stuleciem wszelkich epi- demii. To przecież wszystko są kwestie niemal na żywca wyjęte z „poważnych mediów” w Polsce, w Europie i w Amery- ce. Czyż można z tym polemizować?… No właśnie: nie można. I to pod groźbą odpo- wiedzialności karnej lub odmowy udziele- nia pomocy lekarskiej w razie zachorowa- nia. A przynajmniej do tego namawiają te same media, więc może już niedługo… kto wie? Póki co potencjalny dyskutant na- raża się to, że zostanie ośmieszony przez przypisanie mu wiary w jakieś absurdalnie wykrzywione teorie… I to również spotka nas ze strony tych samych „poważnych mediów”. Nie wchodząc zatem w niuanse, w któ- rych nie mam szans wygrać ani z „po- ważnymi mediami”, ani z aparatem pań- stwowym lub unijnym, należałoby chyba skonkludować, że skoro ma być inaczej niż było i to już na zawsze – to będzie! Przy- najmniej przez jakiś czas. Dla naszej branży oznacza to jesz- cze kilka lub kilkanaście tłustych mie- sięcy (z przerwami na okresy zaostrza- nia restrykcji i z małą poprawką na wciąż mające pewne znaczenie czynniki sezo- nowe roku kalendarzowego). Ale w dłuż- szej perspektywie czasu nie da się uniknąć wyraźnie zauważalnej tendencji spadko- wej… aż do zastoju. W skali pojedynczej firmy, zwłaszcza małej, to może być mo- ment bardzo dramatyczny, ale w skali ca- łej branży – do przeżycia. Pamiętajmy jednak, że zaprezentowana powyżej teza bazuje na ekstrapolacji tren- dów, która jest uproszczonym modelem przewidywania. Uwzględnia ona tendencje dostrzegalne obecnie, ale nie jest w stanie przepowiedzieć, jakie nowe czynniki wej- dą do gry i jakie to będzie miało oddziały- wanie na sytuację. Jednak mimo wszelkich wad tej czy innej metody przewidywanie w biznesie jest konieczne, aby móc co- kolwiek planować. Bieżąca sytuacja jest z pewnością dla nas wszystkich trudnym polem do przewidywań, ale przynajmniej jedna rzecz w tym wszystkim jest pewna: będzie inaczej niż zawsze. Co nie znaczy, że źle – po prostu dość niepewnie. q

RkJQdWJsaXNoZXIy ODEyNDg=