Miesięcznik "BIZNES meble.pl" sierpień 2019

biznes meble.pl | sierpień 2019 10 felieton • sobierajski o designie K antówka, płyta wiórowa, dykta i sklejka, często bywały tłem kiepsko oświe- tlonych ekspozycji. Tylko nieliczni kuratorzy festiwalowych wystaw ofero- wali nam folder lub ulotkę. Wydaje się, że niskie budżety, zwykle nie wy- starczały im na zakup projektu komunikacji, scenografii i oświetlenia wystawy. Mam wrażenie, że od kuratorów wymagano jedynie innowacji w robieniu „czegoś z nicze- go”, więc jak MacGyverzy promocji polskiego wzornictwa, dzwonili do znajomych i prosili o przysłanie eksponatów. Na usprawiedliwienie takiej aktywności promoto- rów, trzeba jednak przyznać, że z takiej oferty typowy festiwalowy odbiorca mógł jed- nak być zadowolony. Designer, student lub wykładowca, fascynat designu, bloger, czy branżowy dziennikarz. Dla nich nie trzeba się starać. Jednych uszczęśliwiano tym, że pokazano ich dzieła, a drudzy bezwiednie publikowali samochwalcze informacje pra- sowe dostarczane przez organizatorów. Tu warto zaznaczyć, że organizatorzy mogą napisać co zechcą. Nikt ich teksów nie weryfikuje. Krytyka i polemika w przestrzeni medialnej nie istnieją, a branżowe media oferują nam w tym zakresie „autopromo- cyjną wydmuszkę”. Scenografie wystaw „polskiego designu” powstawały „po taniości”. Królowały płyty wiórowe spajane żywicą mocznikowo-formaldehydową. Skuteczny recykling materiałów powystawowych nigdy nie był okazją do kreowania eko-wizerunku polskich wystaw. Na wystawach polskiego designu, oprócz niejasnych wrażeń estetycznych, zwykle doświad- czaliśmy dysonansu poznawczego, bo muszę przyznać, że patrząc na tandetnie oświetlo- ne, paździerzowe scenografie, nierzadko widziałem znakomicie zaprojektowane przed- mioty autorów, którym kuratorzy nie potrafili zapewnić żadnego wparcia. W znakomitej większości (choć bywały nieliczne wyjątki) wystawy polskiego designu funkcjonowały jak swoiste „wampiry” wysysające energię z autorów prezentowanych tam produktów. Polscy twórcy, nierzadko sami finansowali obecność swoich produktów na wystawie. Na własny koszt eksponaty dostarczali, odbierali i bardzo rzadko je ubezpieczali. Wszyscy wiemy, że okrajanie budżetów przeznaczanych na promocję jest antysku- teczne. To jest wiedza powszechna, ale jeszcze niedostępna promotorom polskiego de- signu. Mam wrażenie, że kuratorzy oraz sponsorzy wystaw nie znają starej, kupieckiej zasady, że albo robimy coś dobrze, albo szybko, albo tanio. W rynkowej rzeczywistości można wybrać tylko jedną z tych opcji. Niestety, nagminnie wybierano wszystkie trzy naraz. Najpierw szybko i tanio produkowano wystawę, a jeszcze szybciej informacje pra- sowe twierdzące, że była znakomita. Kuratorzy wierzyli, że widz nie zauważy paździe- rzowej scenografii i komunikacyjnej wydmuszki. Chyba nikt nie zastanawiał się, czy pro- mując dorobek designerów, idziemy przemyślaną „drogą do jakiegoś celu”, czy tylko, wydeptaną przez poprzedników, ścieżką prowadzącą w „designerskie maliny”? Intencje i kompetencje promotorów i kuratorów co roku poznajemy po efektach ich pracy. Miarą prawdy jest skuteczność. A ta zawsze znikała wraz z publikowaną ostatnią informacją prasową. O takich wystawach szybciej zapomnieliśmy, niż kuratorzy budo- wali ich scenografię. Bez krytyki, dyskusji i polemiki, merytoryczny poziom wystaw polskiego designu systematycznie spada. Praktykowane przez lata wzajemne poklepywanie się po plecach oraz pisanie ładnych informacji prasowych już nie wystarcza. Taki design! q Gdy wspominam odwiedzane w ostatnich latach wystawy dorobku designerów, odnoszę wrażenie, że to wystawiennictwo paździerzem stoi. Nie mam na myśli eksponatów, ale raczej anturaż serwowany nam przez kuratorów i autorów scenografii. Wiórolandia Zdzisław Sobierajski Przedsiębiorca z wieloletnim stażem. Pracuje z projektantami i przemysłem, tworząc zespoły wdrożeniowe.

RkJQdWJsaXNoZXIy ODEyNDg=