8
BIZNES meble.pl
[
paědziernik 2011
felieton
X
Sadowski o gospodarce
Fot. Tomasz Markowski
T
roska
rządzących,
zwłaszcza o zdrowie
nastolatków, jest wręcz
bezbrzeżna.
Jednak
aby nastolatkowie mo-
gli skorzystać z efek-
tów sztucznej opalenizny, rodzice muszą
za to zapłacić. Niewielu jednak rodziców
może sobie pozwolić na spełnienie, nie
tylko tej, potrzeby swojej latorośli z pro-
stego powodu. Najzwyczajniej na to ich
nie stać. Pierwszoplanowym dla rodzin
problemem jest praca. Jej brak ma dra-
matyczne konsekwencje nie tylko dla
samej rodziny, ale również dla naszej na-
rodowej wspólnoty.
W tym roku wreszcie ustalono, że
temu stanowi rzeczy winni są przedsię-
biorcy, którzy nie chcą dawać pracy albo
więcej za nią płacić. Polskie rodziny nie
mają więcej pieniędzy, i tym samym nie
mogą więcej wydawać, bo są najzwyczaj-
niej okradane z owoców swojej pracy, nie
dostając tyle, ile powinny, według rosną-
cego chóru polityków, ekonomistów i pu-
blicystów. Zgodny chór aż nadto przy-
pomina daltonistów, którzy twierdzą, że
tylko oni obiektywnie mogą mówić o ko-
lorach, bo są bezstronni. Dlatego war-
to zrobić rentgenowskie prześwietlenie
pieniędzy, które przedsiębiorcy mają na
opłacenie etatu w firmie. Jak na czarno-
-białej kliszy powinno być wyraźne i jed-
noznaczne, nawet dla chóru daltonistów,
że od każdej złotówki, którą przedsię-
biorca wypłaci pracownikowi, rząd bierze
haracz w wysokości 70 groszy. Dla niepo-
znaki haracz rządzący nazwali ZUS-em,
składkami i podatkami.
Rząd bierze haracz nie tylko wtedy,
kiedy dajemy bliźniemu pracę, ale też
wtedy, kiedy chcemy wesprzeć go finan-
sowo. Od lat od naszego miłosierdzia,
kiedy przez SMS-y wpieramy potrzebują-
cych, rząd zabiera ok. jednej piątej kwo-
ty, mimo że, zazwyczaj, wcześniej im nie
pomógł i stąd potrzeba oddolnej ludzkiej
solidarności.
Kiedy ludzie sami rozwiązują swoje
życiowe potrzeby, to – w najlepszym dla
nich wypadku – nie uzyskują właściwej
pomocy, bo także zdarza się, że mogą być
za swoją zaradność jeszcze ukarani.
Każdy, nawet polityk, powinien wie-
dzieć, że nie ma życia bez wody. Miesz-
kańcy Podgórza w gminie Bodzentyn,
którym jej brakowało, postanowili zbudo-
wać w tej, jak by nie było, niezwykle waż-
nej dla ich życia sytuacji wodociąg, zgod-
nie z zasadami sztuki inżynieryjnej. Nie
zaniedbali też złożenia wszelkich stosow-
nych papierów do władzy, aby pozwolono
im rozwiązać swój palący – zwłaszcza bez
wody – życiowy problem. Pozwolenie wy-
dawano tak długo, że władze gminy zdo-
łały już wybudować wodociąg. Czas prac
inżynieryjnych w polu i błocie oraz w po-
cie czoła nijak się ma do nadzwyczajnej
„pracy” urzędu produkującego decyzję na
co najwyżej kilku stronach papieru. Gdy-
by w starożytnym Egipcie działały urzędy
i przepisy, które narzucili nam politycy, to
do tej pory budowa piramid nie byłaby
skończona, a dusze faraonów stałyby jesz-
cze dziś w kolejce do zaświatów.
Od mieszkańców, którzy zbudowali
wodociąg szybciej, niż wydano im na to
„bumagę”, za tzw. legalizację rządzący za-
żądali „zgodnie z przepisami”, które wcze-
śniej przyjęli, haraczu niemożliwego do
zapłacenia. Taniej od zapłacenia haraczu
jest zdemontować istniejący już wodociąg,
dzięki któremu w domostwach jest wresz-
cie woda, i na nowo go zbudować za zgodą
najjaśniejszych władz i ich urzędów.
Nie jest to jedyny i najbardziej dra-
styczny przypadek w Polsce, kiedy wy-
chodzi na jaw antyludzki i antyobywa-
telski charakter uchwalanych przepisów,
co widać czarno na białym. Głosujący za
takimi przepisami są nikim innym, jak
wrogami dobrobytu własnego społeczeń-
stwa i nie mogą ponownie zostać naszymi
reprezentantami w parlamencie.
Ci, którzy zabiegają o nasze poparcie
i swoje późniejsze utrzymanie za pienią-
dze z naszych podatków, powinni składać
uroczyste i pisemne przyrzeczenia wo-
bec wyborców. Partie, co prawda, można
zmienić, ale twarz zostaje ta sama. Mimo
że polityk nie ma odpowiedzialności na-
wet za wykroczenia drogowe, to jednak
podpisanie publicznego zobowiązania
w formie umowy ze swoimi wyborcami
jest zupełnie czymś innym niż tylko wła-
sne zdjęcie z hasłem na plakacie.
Jeżeli politycy chcą naszych głosów,
to niech podpiszą z nami umowę swoim
imieniem i nazwiskiem, nie chowając się
za taką czy inną partią.
d
ANDRZEJ SADOWSKI
Andrzej Sadowski jest prezydentem Centrum
im. Adama Smitha oraz prezydentem rady URBI
– Unii Rynku Budowlano-Inwestycyjnego.
Rządzący naszym krajem uznali, że jedną
z najważniejszych spraw jest przyjęcie – dla
naszego dobra – regulaminu pracy solariów
w postaci ustawy. Od tego niewątpliwie
ważnego, aby nie rzec historycznego,
momentu w dziejach polskiego
parlamentaryzmu, zwiastującego jego
schyłek, w solariach opalać się mogą jedynie
osoby pełnoletnie.
REGULAMIN DLA SOLARIÓW,
CZYLI JAK WYBIERAm
Ustawowy
wrzes ñ 2015